- Text Size +

Pani Amelia lubiła swoją pracę. Wraz z implementacją polityki zmniejszania pasażerów na gapę zmniejszyły się również przypadki przemocy wobec kontrolerów, na którą kobiety w szczególności były narażone; trudno przez to swoją drogą znaleźć teraz w tym zawodzie mężczyznę, przynajmniej w Poznaniu. Nocna zmiana nie wiązała się więc u niej ze zwiększonym niebezpieczeństwem. Przeciwnie, uważała swoją pracę za łatwą i przyjemną, do tego stosunkowo dobrze płatną; pozwalała jej na unikanie oślepiającego światła dziennego, za którym raczej nie przepadała. Podobnie jak tłumów – ludzie zwykle jej przeszkadzali, jej własna obecność była dla niej wystarczajaca.


Odebranie własnego służbowego urządzenia do zmniejszania było dla niej więc gwarantem spokoju, choć nie stałaby się bohaterką tej opowieści gdyby nie straciła tego pewnego razu cierpliwość. Wywiązywała się w całości ze swoich obowiązków zagwarantowania bezpieczeństwa tymczasowo pozbawionym wolności i rozmiaru, lecz traktowała swoich “podopiecznych” wyjątkowo instrumentalnie; ot grupka jednostek do przechowania i dostarczenia. Z pewnością nie stawiała się na ich miejscu – w szczególności jeśli reagowali agresywnie. Z drugiej strony, nie czerpała ze swojej władzy przyjemności, jedynie doceniała jej użyteczność w zmniejszaniu problemów.


Dlatego też wkładając awanturującą się pasażerkę do buta, pani Amelia nie kierowała się chęcią zemsty, strofowania, czy doznania fizycznego. Uznała zwyczajnie, choć spontanicznie, że niekomfortowa izolacja przysłuży się gapowiczce i przekona ją, że odwoływać może się po zdarzeniu, a nie w trakcie.


Tym razem było inaczej. To nie pani Amelia próbowała w końcu przekonać chłopaka, by ten zgodził się spędzić czas w jej bucie, lecz sama została o to przez niego poproszona. Pomimo pokerowej twarzy, trudno jej było przez to zachować się w pełni profesjonalnie i przestać myśleć o tym, jak bardzo osobista stała się ta sytuacja. Zaczęła zauważać pewne aspekty, które wcześniej ignorowała; spojrzała na sam akt zmniejszania od nowej strony, niczym nastolatka odkrywająca, że chłopcy to nie tylko upierdliwi gówniarze, ale i źródło innej kategorii emocji.


Z początku za cel obrała uświadomić chłopakowi jak bardzo nie przemyślał swojego pomysłu; nie potrzebowała zbyt długo by ze zdziwienia przejść do przekornej ustępliwości. Jak chce, niech ma – odechce mu się takich głupich zabaw. Jej nic to nie będzie kosztować, może poza lekkim dyskomfortem jeśli chłopak ułoży się tak, że akurat będzie jej się wżynać w stopę, a problem sam się rozwiąże. Ostatnim razem kontrolerka nie poniosła konsekwencji, więc tym bardziej teraz nie powinna mieć problemu.


Jednak po zmniejszeniu zaczęła się zastanawiać dlaczego ktokolwiek chciałby znaleźć się z własnej woli w tak degradującej sytuacji. Masochista? Cichy wielbiciel? Poszukiwacz wrażeń? Może pod wpływem, choć nie wyglądał na takiego. Czy naprawdę miałoby to być dla chłopaka coś przyjemnego? Trzymając go w dłoni, była na niego trochę zła, że tak bardzo zaburzył jej rutynę. Nie nad stosownością spełniania zachcianek małych entuzjastów kobiecego obuwia oczekiwała się zastanawiać gdy wychodziła wieczorem do pracy. Cóż, jeśli resztę zmiany ma znowu spędzić z nadprogramową przybłędą u nogi, niech tak będzie, ale na jej warunkach.


Chłopak wewnątrz kozaka wyglądał doprawdy żałośnie. Leżąc w ciemności na używanej wkładce, wydał się kontrolerce zupełnie bezbronny i jakby w nieodpowiednim dla siebie miejscu. Miała przez moment wyrzuty sumienia i ledwo powstrzymała się od zaprotestowania, ale po chwili uznała, że poświęciła już tej sprawie wystarczająco dużo czasu i nie ma sensu rozwodzić się w nieskończoność. Położyła but na podłodze, przysłoniła chłopaka stopą, zrywając z nim kontakt wzrokowy, i włożywszy nogę do kozaka, zapięła zamek.


Pod delikatną podeszwą swojej stopy łatwo poczuła jego ciało. Wbijało jej się w czułą skórę tak, że z łatwością mogła rozróżnić dotykiem kończyny i głowę, nawet pomimo warstw materiału, które ją od chłopaka oddzielały. Zbyt dużą łatwością – pomyślała, że gdyby miała teraz tak chodzić, po pewnym czasie zaczęłaby kuśtykać z bólu, aż przez nieuwagę lub w przypływie irytacji nieodwracalnie by pasażera rozeszła i nie byłoby co wyjmować z buta. Spróbowała wymościć się w kozaku, ale mały obiekt się nie przemieścił. Wstała, by upewnić się, że istotnie niekomfortowa byłaby ta podróż.


Nie kwapiła się do morderstwa, ale. Ale stojąc, kontrolerka nie mogła się powstrzymać i przeniosła na chwilę swój ciężar na prawą nogę. Poczuła jak małe ciało chłopaka wtapia się w poduszki jej stopy, znika pod naciskiem, zatraca swój indywidualizm u jej nogi, na jej komendę. Zastanawiała się co on czuje i czy na to właśnie liczył.


I dlaczego to akurat jej powierzył swój los.


Wiadomo, przeczytał o niej w wiadomościach i długo się nie zastanawiał; gdyby zobaczył ją po prostu na ulicy, nie pytałby czy przypadkiem nie ma licencji na zmniejszanie ludzi. Ale i tak pani Amelia czuła się trochę wyjątkowa. Nie dotknął jej pośladków. Nie rzucił głupiego komentarza. Nie poprosił nawet jej numeru telefonu. Po prostu spytał się, czy może w całości oddać się w jej ręce. Trudno wyobrazić sobie mniej groźnego “napastnika”; mogła przecież go wyśmiać, odpowiedzieć “nie” i więcej o tym nie myśleć. Dla niego widocznie dużo to znaczy, nawet jeśli jest to tylko coś seksualnego na jakiś dewiacyjny sposób. Aż zabawne było dla niej, że od niechcenia może spełnić takie głupie marzenie.


Kontrolerka nie dzieliła z nim zainteresowania stopami. Nie zdarzyło się też jej nigdy wcześniej uwodzić kogokolwiek swoimi nogami czy wręcz czuć na nich dotyk innej osoby. Raczej nie była obiektem westchnień mężczyzn, albo przynajmniej nie zajmowała się związkami i nie zwracała na nie uwagi. Nie przywykła do dominowania, ani kontaktu z uległymi jej facetami.


Drobne ciało młodego chłopaka uwięzionego pod jej stopą dostarczało jej nowych doznań. Trochę jej się to podobało.


Szarpnięcie bimby wyrwałą ją z transu. Czy nie przesadziła? Usiadła znów na fotelu, złagodziła ucisk. Czuła, że chłopak się rusza; to dobrze. Niech sobie tam siedzi. Ale może w jakimś bardziej bezpiecznym miejscu. Kontrolerka przechyliła kozak; chłopak najwyraźniej zrozumiał, że pod podeszwą długo nie pożyje i przeniósł się w okolice mankietu skarpetki.


Dobrze więc: pora kontynuować pracę.

You must login (register) to review.